placzabaw
  Absurdy
 

Główny Administrator
Norbert Czapla
 
Nie jestem ani za PiS ani za PO, ani też za jakąśkolwiek partią, ponieważ ani jedna partia jeszcze "NICZEGO DOBREGO" nie zrobiła dla tej co raz większej i co raz bardziej wprowadzanej na "MARGINES" grupy społecznej "LUDZI NIEPŁNOSPRAWNYCH... Jedynie jestem za "ZNACZNĄ" poprawą bytu ludzi niepełnosprawnych, to jest jedna z najbardziej dyskryminowanych sporych mniejszości społecznych, dla przypomnienia jest nasz 6,4 miliona ludzi którzy tylko dlatego że los ich tak urządził tzn. choroba, wada genetyczna, wypadek są dyskryminowani niedostosowaniem prawa i niemożliwości swobodnego poruszania się, brak odpowiedniej edukacji, pracy i możliwości "GODNEJ" egzystencji. Oznacza to, osoby niepełnosprawne w naszym kraju w znacznym stopniu nie mogą korzystać ze swoich praw i wolności. Stawia to pod znakiem zapytania realność konstytucyjnych zasad państwa prawnego, równego wobec wszystkich obywateli.

Dostanie wózek... za 5 lat

Dostanie wózek... za 5 lat


Niepełnosprawny na nieprzydatnym dla niego wózku. Pan Bogumił przed rokiem dostał nowy wózek inwalidzki z Narodowego Funduszu Zdrowia. Jednak przez... >>(Kliknij tu aby obejrzeć materiał filmowy) 


Wiadomość można skomentować na naszym forum (kliknij tu)



Uwięziony przez spółdzielnię
 


Pan Robert nie może opuścić swojego mieszkania
Pan Robert nie może opuścić swojego mieszkania / Telewizja Polsat


 
 

Życie 44-letniego Roberta Bartnickiego ogranicza się do czterech ścian mieszkania. Mężczyzna nie mówi, nie chodzi, nie potrafi samodzielnie jeść. A wszystko przez wypadek samochodowy, do którego doszło sześć lat temu. Od tego czasu mężczyzna uwięziony jest w swoim mieszkaniu. Mógłby je opuścić za pomocą windy. Niestety, jej budowę blokuje spółdzielnia.

- Doznał ciężkiego urazu wielonarządowego, szczególnie czaszkowo-mózgowego. Był w bardzo ciężkim stanie. Dzięki nadzwyczajnym staraniom rodziny, jego stan nie ulega pogorszeniu, ale systematycznej minimalnej poprawie - tłumaczy prof. Zbiniew Stelmasiak, kierownik katedry i kliniki neurologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.  

Kolejnym krokiem w rehabilitacji pana Roberta powinno być przebywanie na powietrzu. Niestety, jest to niemożliwe.

- Problemem jest 9 stopni, które dzielą nas od parteru. Trzeba byłoby syna znosić, a my fizycznie nie dalibyśmy rady - mówią rodzice pana Roberta.

Dlatego państwo Bartniccy złożyli wniosek o dofinansowanie instalacji windy, która rozwiązałaby ich problem. Zaproponowali, aby taka winda została zamontowana przy ich balkonie.

- Miejsce wskazane przez wnioskodawców zostało przez pracowników zaopiniowane pozytywnie, zatwierdził je również nadzór budowlany w starostwie w Puławach - informuje Małgorzata Suszek-Zawadzka, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Puławach.

Radość państwa Bartnickich trwała jednak krótko. Dostali bowiem ze spółdzielni mieszkaniowej pismo zawiadamiające, że zarząd na zamontowanie windy w tej lokalizacji się nie zgadza.

- Członkowie naszej maleńkiej spółdzielni stwierdzili, że winda będzie zagrożeniem dla mieszkańców. Nie wiem dlaczego. Taka sama winda pracuje kilka ulic dalej i nikomu nie zagraża. Potem wyszły inne problemy, m.in. że uzurpujemy sobie prawo do gruntu, na którym ta winda ma stać - opowiada Barbara Bartnicka, matka Roberta.

Decyzja zarządu jest tym bardziej zadziwiająca, że cała spółdzielnia mieszkaniowa "Standard" w Puławach, której członkami są państwo Bartniccy, to piętnaście mieszkań w jednym bloku. Tam wszyscy się znają.

- Bardzo mnie to dziwi, bo sami mają dzieci. Nie wiem, czy nie chcą, czy nie potrafią sobie zadać pytania: jak ja bym się czuł, gdyby to dotyczyło mojego dziecka? - zastanawia się Barbara Bartnicka, matka Roberta.

Trwa wymiana pism między rodzicami niepełnosprawnego Roberta a spółdzielnią. Wkrótce może się jednak okazać, że pieniądze na windę przepadną.

- Jeśli Robert nie skorzysta z tych pieniędzy, to znajdzie się ktoś inny, kto też jest w potrzebie. Czas na realizację budowy tej windy wyznaczono do końca czerwca tego roku - informuje Andrzej Bartnicki, ojciec Roberta.

Długo staraliśmy się o rozmowę z przedstawicielem spółdzielni mieszkaniowej "Standard". W końcu prezes zgodził się wystąpić przed naszą kamerą.

- Należy podkreślić, że wybór lokalizacji odbył się z pominięciem władz statutowych właściciela nieruchomości, czyli spółdzielni - mówi Tadeusz Pazur, prezes spółdzielni mieszkaniowej Standard w Puławach.

Po naszej interwencji prezes obiecał, że zarząd spółdzielni jeszcze raz przedyskutuje wszystkie możliwości zamontowania windy. A pan Robert Bartnicki czeka.*

* skrót materiału



Wiadomość można skomentować na naszym forum (kliknij tu)

 ZUS się bawi

ZUS się bawi


Długie rowerowe wycieczki, nocleg w przepięknym ośrodku w samym sercu Słowińskiego Parku Narodowego, a wieczorem biesiada przy wódce


Kto w obliczu finansowego kryzysu może sobie pozwolić na taki ubaw i to przez ponad tydzień? Nie kto inny, jak urzędnicy! A konkretnie – pracownicy krakowskiego oddziału Zakładu Ubezpieczeń Społecznych!

Takiego pracodawcy jak państwowy moloch ubezpieczeniowy można ze świecą szukać. W dobie wyrzucania ludzi z pracy na bruk czy zmniejszania im pensji ZUS gwiżdże na kryzys. Jak co roku, za nic mając konieczność oszczędności, wyprawił dla blisko setki swoich pracowników IV rowerowy rajd po Słowińskim Parku Narodowym.


Przejażdżki przejażdżkami, ale największe atrakcje czekały na urzędników z ZUS wieczorami. W ośrodku wypoczynkowym wśród kaszubskich kniei co wieczór biesiadne stoły wręcz uginały się od jadła i napitków. Mięsiwa wszelkiego rodzaju, bigosy i ryby po kaszubsku mile łechtały urzędnicze podniebienia. A wszystko to podlane dużą ilością, obowiązkowo mocno schłodzonej, gorzałki.

 

– A muzyczka ino ino, a muzyczka rżnie, bo przy tej muzyczce goście bawią się – przygrywała ściągnięta specjalnie na tę okazję ludowa kapela ze Słupska. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie jej wokalistka. W pewnym momencie wypaliła do zadowolonych z siebie urzędników.

 

– Drodzy goście, co noc modlę się do Boga, żebyście nie żałowali nam, emerytom – zakrzyknęła. Jej apelem nikt się oczywiście nie przejął. Pracownicy ZUS skwitowali go gromkim śmiechem.

[TON, AK]
Wiadomość można skomentować na naszym forum (Kliknij tu...)


Mają pałace, a ciągle marzą o nowych


Urzędnicy z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych nie wiedzą co to umiar i rozsądek


Choć w kraju panuje kryzys, oni wciąż stawiają sobie nowe pałace. I to nie tylko w dużych miastach, gdzie znajdują się ważne oddziały firmy. Piękną siedzibę za co najmniej 5 mln zł planują wznieść sobie nawet pracownicy ZUS z… Suchej Beskidzkiej. I guzik ich obchodzi, że zapłacą za to podatnicy.

Zamiłowanie do luksusu urzędników ZUS z całej Polski pokazaliśmy już we wczorajszym Fakcie. Wytknęliśmy im, że zamiast zajmować się problemami emerytów i rencistów, oni trwonią pieniądze na piękne biura. Jeszcze w tym roku na warszawskim Żoliborzu zostaną oddane do użytku dwa biurowce centrali. Inwestycja pochłonie aż 200 milionów złotych. Kolejne 7,5 miliona złotych na budowę nowej siedziby roztrwoni ZUS w Sosnowcu a 10,5 mln – oddział w Zakopanem.

Te budynki są już w budowie. Okazuje się jednak, że kolejne pałace to tylko kwestia czasu. Bo urzędnikom z maleńkich miast i miasteczek też marzą się luksusy. Najlepszy przykład to Sucha Beskidzka. Właśnie powstał projekt nowego oddziału. Ruszył także przetarg na wykonanie dokumentacji projektowej budynku.
Trzeba przyznać, że nie będzie to byle jaki biurowiec!

– Architektura budynku pod względem formy nawiązuje do tradycyjnej zabudowy Suchej Beskidzkiej – informuje projektant. – Do jego budowy użyty będzie łupany piaskowiec. Biurowiec będzie miał trzy piętra i poddasze – w sumie 1000 mkw. Na samo przygotowanie dokumentacji ZUS może wydać do 570 tys. zł. Koszt całego budynku, w którym pracować będzie zaledwie 77 osób, może pochłonąć ok. 5 milionów złotych!

Emeryci woleliby, żeby te pieniądze, zamiast na luksusy dla urzędników, poszły na podwyżkę świadczeń. Dla nich liczy się każda złotówka. Dlatego też trudno im zrozumieć urzędniczą rozrzutność.
[EM, BAŁ ]
Wiadomość można skomentować na naszym forum (Kliknij tu...)

Obiecali pomóc, ale niepełnosprawny chłopak pomocy nie otrzymał


 

Niemal dokładnie rok temu pisaliśmy, że mimo obietnic składanych przez władze miasta, gminy i powiatu bartoszyckiego, niepełnosprawny Sylwester Gawryś nie doczekał się wybudowania mu podjazdu przy bloku, w którym mieszka. Minął kolejny rok i co się zmieniło? Nic. Podjazdu jak nie było, tak nie ma.

O Sylwku było głośno w ubiegłym roku. Dzięki pomocy Marcina Markowskiego, jego przyjaciela z Elbląga, udało się zorganizować akcję, podczas której zebrano ponad 15 tys. zł. Pieniądze zostały przeznaczone na zakup nowego wózka dla częściowo sparaliżowanego od pięciu lat Sylwestra oraz na jego rehabilitację. Akcja została przeprowadzona w Bartoszycach i Elblągu. Włączyły się do niej także władze samorządowe, które przy okazji zadeklarowały pomoc w budowie podjazdu, który umożliwiłby mu bezproblemowy wyjazd z domu.
O sprawie pisaliśmy pod koniec ubiegłego roku. W artykule "Urzędnicy mocni w gębie" po raz kolejny przedstawiliśmy obietnice, że podjazd zostanie wykonany. Postanowiliśmy sprawdzić, czy tak się stało. Odwiedziliśmy Sylwestra Gawrysia w jego domu, a tam usłyszeliśmy, że...
...nikogo po tych deklaracjach u mnie nie było mówi chłopak. Przepraszam, przychodzili jedynie ze spółdzielni mieszkaniowej, był też chyba zastępca burmistrza. Oglądali, czy można zrobić podjazd ze schodów, czy balkonu. Do żadnych prac jednak nie doszło.Brak podjazdu jest uciążliwy, bo żeby wyjechać wózkiem z domu, Sylwek potrzebuje dwóch osób. Jedna musi asekurować przód, druga tył, żeby znieść wózek po schodach. A mieszkam tylko z mamą, czyli jeśli w pobliżu nie ma nikogo drugiego, to na zewnątrz nie wyjdę. Zwykle wychodzę raz, dwa razy. Przy podjeździe wychodziłbym codziennie. Wtedy wystarczyłaby jedna osoba tłumaczy Sylwek. Zapewnia jednocześnie, że wciąż pamięta o hojności anonimowych dla niego osób, dzięki którym mógł kupić nowy wózek. Całą akcję wspominam bardzo dobrze. Byłem zaskoczony, że tyle osób chciało mi pomóc. Wózek, który mogłem kupić, jest leciutki, sprawuje się bardzo dobrze uśmiecha się.
Podobnie jak przed rokiem, tak i teraz zapytaliśmy władze miasta, gminy i powiatu o możliwość pomocy Sylwkowi Gawrysiowi. Te ponownie deklarują, że są chętne do wszelkiej współpracy. Żeby wybudować podjazd pierwszy krok musi jednak wyjść od Gawrysiów. Muszą złożyć w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie odpowiedni wniosek. Tam Sylwek dostanie do przejrzenia projekty, będzie mógł wybrać, czy chce podjazd, czy platformę opuszczaną z balkonu. Od tego musi się zacząć; przekonuje Bożena Martul, sekretarz miasta Bartoszyce. My z kolei pomożemy zabezpieczyć wkład własny, pomożemy w przygotowaniu projektu. Jeśli będzie trzeba, zorganizujemy nawet kolejną akcję deklaruje Bożena Martul.
Deklaracje pomocy po raz kolejny składa także starosta Zbigniew Nadolny. Wypadałoby to już w końcu załatwić. Spróbujemy zacząć wszystko od nowa, ale tym razem już z lepszym skutkiem mówi starosta. Niestety, w trakcie pisania tekstu nie udało nam się skontaktować z Jadwigą Gut, wójtem gminy Bartoszyce. My ze swojej strony zapewniamy natomiast, że w dalszym ciągu będziemy przyglądać się sprawie i informować o postępach. Tym razem jednak kolejny artykuł powstanie nie za rok, ale znacznie wcześniej.
Grzegorz Kwakszys
g.kwakszys@gazetaolsztynska.pl
Wiadomość można skomentować na naszym forum (Kliknij tu...)

 

05:42, 30.07.2009 /TVN24

Mieli leczyć, połamali nogi

PROSTO Z POLSKI

TVN24
W miejscu, gdzie liczy się na pomoc, zaznali bólu i cierpienia. Rehabilitacja zakończyła się złamaniem nóg. Matka 11-letniego Michała, którego "leczono" w szczecińskim szpitalu, pragnie teraz tylko jednego. Cofnąć czas…

Jedenastoletni Michał Mrożek z Kołobrzegu cierpi na porażenie mózgowe. Przed kilkoma laty do licznych z tego powodu nieszczęść doszło kolejne - problemy z chodzeniem. W zeszłym roku wymusiły operację ścięgien Achillesa i żmudnej rehabilitacji. Rekonwalescencja miała pozwolić mu stanąć na nogi. 
Miało być tak łatwo

Chodzenie na kolanach, zajęcia na drabince - niby nic trudnego. Na leczenie trafił do szpitala Zdroje w Szczecinie. Po kilku dniach pani Bożena przyjechała odwiedzić syna, ale oznak poprawy nie zobaczyła. Było wręcz odwrotnie: nogi chłopca były sine i opuchnięte.

- Mamusiu, pomóż mi przeżyć życie - przypomina słowa, jakie usłyszała od 11-letniego Michała, kiedy pojawiła się w drzwiach szpitalnej sali. - Domyślałam się, że to rehabilitanci połamali mu te nóżki. Michał zresztą mówił, że to zrobili mu pierwszego dnia, jak mu prostowali nogi na siłę - relacjonuje pani Bożena. Rentgen tylko potwierdził złamania.

Personel szpitala nie krył zdziwienia. Co więcej, jak mówi rzecznik szpitala, fizykoterapeuci, którzy nie zauważyli, że rehabilitują połamane dziecko, nadal tam pracują.

Dwa lata jak wyrok

Po operacji, którą chłopiec przeszedł już w innym szpitalu, do domu pani Bożeny przyjechali przedstawiciele szpitala Zdroje. Zaproponowali zadośćuczynienie w wysokości pięciu tysięcy złotych. Nie przekonali jednak matki, która zgłosiła sprawę do prokuratury.

Sprawa szybko nie zostanie jednak wyjaśniona, bo potrzebna jest opinia biegłego lekarza. Pierwszy wolny termin badania? Dwa lata. - My nie możemy nic zrobić. Nie od nas to zależy - tłumaczy Jolanta Śliwińska z prokuratury okręgowej w Szczecinie.

twis//kwj/k
 

 

 

 

  Wiadomość można skomentować na naszym forum (Kliknij tu...)
 
 

Niepełnosprawni dofinansują sobie dopłaty

Tomasz Jagodziński, KRAKFOTO
 

Skandaliczne rozporządzenie Ministerstwa Zdrowia. Niepełnosprawni, żeby dostać dofinansowanie, najpierw sami muszą wyłożyć część pieniędzy

 

Według nowego rozporządzenia Ministerstwa Zdrowia, do którego dotarli dziennikarze RMF FM, osoby poruszające się na wózkach inwalidzkich nie będą mogły już liczyć na korzystne dopłaty do ich zakupu.


Dotychczas niepełnosprawny mógł dostać nawet 1,5 tys. zł. Ale wprowadzone zmiany spowodują, że osoba, która będzie się starała o te pieniądze, będzie musiała najpierw wpłacić 10 procent sumy tego dofinansowania.

 

Wystarczy dobra wola”

Interwencja... Teresa Migdał z Lewina Brzeskiego porusza się na wózku... - Gdybym miała zjazd progu, byłabym bardziej samodzielna – mówi. Jego nikt jednak nie chce sfinansować...

Pani Teresa w wyniku przewlekłych chorób straciła obie nogi. Od ponad roku porusza się na wózku inwalidzkim. Jest samotna. Pomaga jej tylko opiekunka z pomocy społecznej i jeden z sąsiadów.

Opiekunka jest u mnie codziennie przez dwie godziny. To nie dużo, ale sobie radzę – mówi pani Teresa. - Gdybym sana mogła wyjechać z domu, byłabym bardziej samodzielna. Mogłabym np. zrobić zakupy.

Co stoi na przeszkodzie? Nie wyższy niż 20 cm próg przed drzwiami do jej bloku.



    W moim imieniu ośrodek pomocy społecznej napisał do zarządcy budynku wniosek o likwidację progu – opowiada nasza czytelniczka. -Nic się jednak w tej sprawie nie dzieje...

    A nie dzieje się , bo na zlikwidowanie progu nie zgodziła się wspólnota, która musiałaby za to zapłacić...

    -Większość właścicieli mieszkań głosowała przeciwko podjęciu takiej uchwały. Ale równocześnie wspólnota zgodziła się na wykonanie podjazdu dla wózka pod warunkiem, że sfinansuje to ośrodek pomocy społecznej lub inna instytucja charytatywna - informuje Mirosław Polankiewicz, dyrektor Zarządu Mienia Komunalnego w Lewinie Brzeskim, zarządcy bloku.

    - Na to nas nie stać. Budowa podjazdu to wydatek kilkudziesięciu tysięcy złotych. Gdyby wspólnota zlikwidowała próg, koszt byłby nieporównywalnie mniejszy – twierdzi Krystyna Warchał – Lenartowicz, kierownik MGOPS w Lewinie Brzeskim.

    Po naszej interwencji sprawą obiecała się zająć burmistrz miasta, Anna Twardowska. -Tu ewidentnie zabrakło dobrej woli – uważa. Spotkam się z jej zarządem i poproszę o przedstawienie faktycznych kosztów likwidacji progu.

 

Aneta Ludwig

aludwig@nto.pl -077443253

 

Artykuł pochodzi z NTO

z dnia 31.07.2009 r.
  Wiadomość można skomentować na naszym forum (Kliknij tu...)

ZUS i KRUS nie mają pieniędzy na pensje...



W wyniku nowelizacji ustawy budżetowej ZUS straci jedną ósmą swojego budżetu, a KRUS 11 proc. - pisze Rzeczpospolita".

Redukcje dotyczą tylko pieniędzy, jakie wydają obie instytucje na swoje funkcjonowanie, a nie na świadczenia, jakie wypłacają.

Zdaniem specjalistów sytuacja ZUS pogorszy się jeszcze bardziej w przyszłym roku. Obecnie przeciętna płaca w ZUS wynosi ponad 3,1 tys, w wielu regionach jednak pracownicy zarabiają po około 1,7 tys. zł - 2 tys. zł.

Najbardziej ucierpią inwestycje. Nie rezygnujemy tylko z tych, które są związane z termomodernizacją - powiedziała Maria Szczur, wiceprezes ZUS.

TM


ZUS i KRUS mają kłopoty
onet/bizenes ZUS i KRUS mają kłopoty


Wiadomość można skomentować na naszym forum (kliknij tu)

PKP zamyka drzwi przed ludźmi na wózkach

Bez wejścia
Wtorek, 18 Sierpnia
18.08 | Niepełnosprawni w podróży z przeszkodami. Grupa poruszająca się na wózkach też chciała mieć wakacje. Niestety wybrała się na nie koleją...  »
PKP zamyka drzwi przed ludźmi na wózkach
Zarezerwowali z wyprzedzeniem i zapłacili 600 zł za wagon dla niepełnosprawnych, w którym szerokie drzwi pozwalają uniknąć przeciskania się z wózkiem przez ciasne przejście. Ale PKP słowa nie dotrzymało. Grupa niepełnosprawnych szerokie drzwi zastała zamknięte i na dodatek... bez klamki.
Grupa 28 osób, w tym 15 niepełnosprawnych, za dodatkową opłatą zarezerwowała specjalny wagon przystosowany dla osób na wózkach inwalidzkich w pociągu PKP Intercity relacji Poznań-Lublin. Wagon, niegdyś pocztowy, został zaadaptowany dla potrzeb niepełnosprawnych. Do ideału mu daleko, ale plusem były szerokie rozsuwane drzwi. Niestety, okazały się zamknięte.- Już na dworcu, kiedy zaczęliśmy się pakować, okazało się, że jest problem - mówi jedna z uczestniczek wycieczki. Jak dodaje, grupa zapłaciła za cały wagon właśnie ze względu na drzwi - bo łatwiej wprowadzać przez nie wózki inwalidzkie.

"Zamknięte, bo nie ma klamek"

Konduktor rozmawiać na temat drzwi nie chciał. - Są zamknięte, bo są stale zamknięte - powiedział tylko. - Nie ma klamek po prostu - dodał inny pracownik PKP.

Kolej tłumaczyła się mętnie: że to nie ich wina, że taki wagon przysłano. Że to konduktor powinien mieć klucze. Ale na tłumaczenia było już za późno, bo wszystkie wózki i bagaże trzeba było i tak przepychać przez ciasne przejście.

- Rzeczywiście to niefortunna sytuacja, ale nie wytłumaczono nam szczegółowo, że chodzi właśnie o wagon z rozsuwanymi drzwiami - powiedział rzecznik PKP Intercity w Poznaniu, Arkadiusz Rojewski.

Następnym więc razem niepełnosprawni z pewnością dokładnie wyjaśnią, o jaki wagon im chodzi.

Wiadomość można skomentować na naszym forum (kliknij tu)

 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 21 odwiedzającyilu nas dziś było  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja